Zaborcza
polityka niemiecka nie śpi po 1945 roku jak mogłoby się wydawać.
Historia każe nam pamiętać, a obserwacja polityki zagranicznej
naszego zachodniego sąsiada co jakiś czas daje Polsce do zrozumienia,
że różnych sposobów podejmują się Niemcy, aby
zdominować nasz Ziemie Zachodnie.
Polska jest trudnym partnerem w Unii Europejskiej
i pomimo błędów naszego MSZ jesteśmy jako całe państwo wciąż
nie pasującym puzzlem do europejskiej układanki. Choć nasze rządy
bardzo by chciały już spełniać wszystkie wymogi UE, to długo jeszcze
będziemy odrabiać zaległości cywilizacyjne.
Konrad
Adenauer, wybitny polityk niemiecki, przywódca partii
chrześcijańsko-demokratycznej i kanclerz RFN w swojej idei
zjednoczenia Niemiec pragnął zrealizować dwa następujące po sobie
konieczne procesy. Pierwszy to tzw. „małe zjednoczenie” –
zostało zrealizowane w 1990 roku. Przestała istnieć NRD i powstało
jedno państwo niemieckie. Drugi tzw. „wielkie zjednoczenie”
to utworzenie stanów zjednoczonych Europy. Miało objąć między
innymi Polskę oraz te tereny i ziemie, na których żyli lub
żyją Niemcy po wojnie jako mniejszości narodowe. Sprawujący swój
urząd kanclerski do roku 1963 Adenauer nie mógł przypuszczać,
że procesy integracyjne pójdą tak daleko jak określił to
Traktat z Maastricht. Jednak uznawany za jednego z ojców
założycieli zjednoczonej Europy nie mógł przewidzieć, że
poszerzona Unia Europejska znajdzie się w impasie i kryzysie
instytucjonalnym, a integracja będzie szła bardzo opornie z krajami
Europy Środkowo – Wschodniej, w tym z Polską, kosztem której
Niemcy utraciły po II wojnie światowej najwięcej.
Zrozumieli to także dzisiejsi politycy niemieccy.
Polsko-niemieckie pojednanie, współpraca, wymiany nie są
obecnie tak zaawansowane i ogłaszane z wielką pompą jak to było na
początku lat 90. Polacy sami zrozumieli, że w polityce zagranicznej
liczą się narodowe interesy, a nie piękne słowa. Niemcy wiedzieli o
tym od dawna. A ich obecna polityka skłania do takiej refleksji.
W
dniu 6 kwietnia br. odbyło się spotkanie przedstawicieli województw
zachodniopomorskiego, lubuskiego, wielkopolskiego i dolnośląskiego,
landów niemieckich Meklemburgii-Pomorze Przednie,
Brandenburgii, Saksonii oraz miasta Berlina. Regiony chcą
stworzyć jeden silny gospodarczo region, którego osią ma być
Odra. Podpisano już wstępną deklarację. Współpraca ma
obejmować dziedziny turystyki, nowe technologie i infrastrukturę,
głównie w inwestycje i transport. Polem aktywizacji
gospodarczej ma być współpraca polskich i niemieckich małych i
średnich przedsiębiorstw. Ustalono, że w 2020 r. w tzw. „Regionie
Nadodrzańskim” lub „Makroregionie Odra” będzie
dwujęzyczne społeczeństwo doskonale współpracujące i
rozumiejące się.
Wydawałoby się, że to kolejny projekt na siłę
jednoczący narody, który będzie żył własnym życiem w
papierowych deklaracjach, czyli w praktyce wegetował. Tymczasem w
zakładanym projekcie, senator gospodarki i pracy Berlina Harald
Wolf zaproponował, aby wspólnym węzłem komunikacyjnym był
Berlin, a stolica Niemiec chętnie przyjmie rolę koordynatora
wspólnych projektów i działań. Tradycyjnie już u nikogo
nie wzbudza to podejrzeń. Marszałek województwa
zachodniopomorskiego Zygmunt Meyer uznał ją za interesującą. W
przypadku realizacji takiej koncepcji Berlin będzie silnie
oddziaływał na sąsiadujący z nim Szczecin, ale w ten sposób,
że stolica Pomorza Zachodniego stanie się małym satelitą wokół
centrum makroregionu. Jednym z wielu krążących wokół stolicy
Niemiec. A więc straci na znaczeniu jako najbardziej wysunięty na
zachód Polski port rzeczny i morski. Oddziaływanie Berlina
będzie podobne do tego jakie przewidywał autor książki „Wyżyna
polska” Tomasz Otremba. Szczecin ulegnie marginalizacji.
W
województwie lubuskim pojawiają się obawy czy w ten sposób
Zielona Góra nie zostanie zmarginalizowana. Nie posiada bowiem
ona takiego potencjału i infrastruktury jak Wrocław lub Poznań
zdolnego do przyciągania inwestorów niemieckich. Podobne obawy
mogą mieć również inne średniej wielkości miasta: Gorzów
Wielkopolski, Legnica czy Jelenia Góra. Dodatkowo należy
zwrócić uwagę, że województwa różnią się
stopniem rozwoju gospodarczego. W Zachodniopomorskiem jest 26 proc.
bezrobocie, a w Wielkopolskiem 14,9 proc. Łączenie regionów
wydaje się więc sztuczne i nie do końca przeanalizowane pod względem
specyfiki danego województwa. Z drugiej strony w świadomości
społecznej Odra funkcjonuje jako rzeka – granica, a nie granica
– matka, która łączy. Przekształcenie jej ad hoc w
pomost pomiędzy narodami nie spotka się ze zrozumieniem społecznym po
polskiej stronie. Po niemieckiej natomiast odwrotnie, Odra może być
uznana za wewnętrzną rzekę niemiecką. Mapa planowanych autostrad
niemieckich z 1935 r. pozwala przypuszczać, że takie wyobrażenia
wśród Niemców mogą jeszcze pokutować.
Jak
należy rozumieć propozycję Niemiec, żeby miasto Berlin stało się
centrum nowego Makroregionu? Znając niemiecką mentalność można śmiało
uznać, że w ich postępowaniu widać żelazną konsekwencję w realizacji
własnej długofalowej polityki zagranicznej i co ciekawe
dostosowywanie się do jej bieżących meandrów. Europejski
wymiar integracji kuleje, więc Niemcy chcą ją przyśpieszyć poprzez
połączenie regionów, a raczej przyłączenie tych, których
ziemie kiedyś do nich należały. Nic innego jak „Realpolitik”
w XXI.
Ireneusz
Fryszkowski
Nr
20-21 (14-21.05.2006)
|