Militarna akcja Izraela w Libanie wzbudziła w
Europie, ale i w Polsce falę oburzenia. Także większość polskich
środowisk narodowych w wypowiedziach publicznych potępia Izrael –
wystarczy poczytać różne fora internetowe, by się o tym
przekonać. Tymczasem sprawa nie jest taka oczywista, jakby się
niektórym wydawało. Nikt rzecz jasna nie będzie próbował
usprawiedliwiać bombardowania ludności cywilnej, ale nie dostrzeganie
szerszego kontekstu tego konfliktu jest błędem.
Atak
Izraela nie jest wymierzony w Liban, tylko w skrajnie islamistyczną
organizację Hezbollah. Państwo Liban, o czy trzeba pamiętać, jest
fikcją, jego rząd i siły zbrojne to zwyczajna atrapa, rządzi i panuje
Hezbollah. W porównaniu z armią libańską, dowodzoną przez radę
sześciu oficerów, Hezbollah dysponuje prawdziwą siłą. Iran i
Syria pompują w tą organizację miliony dolarów, dlatego jest
ona w stanie uzbroić się w najnowocześniejszą broń, podczas gdy armia
libańska ledwie wegetuje. Całe obszary Libanu są kontrolowane
przez Hezbollah, a nie przez administrację państwową. Hezbollah z
premedytacją wykorzystuje ludność cywilną Libanu jako żywe tarcze,
prowokując ataki Izraela na dzielnice mieszkaniowe, skąd odpala
rakiety wymierzone np. w Hajfę. Liban jest obszarem
geograficznym, który stał się dogodnym terenem, z którego
można prowadzić akcje nękające Izrael. Nie są to akcje kontrolowane
przez rząd libański, tylko przez niektóre państwa islamskie
oraz organizacje ekstremistyczne. Izrael już raz znalazł się w takiej
sytuacji, na początku lat 80. i wtedy dokonał inwazji zakończonej
oblężeniem Bejrutu. Po stronie Izraela walczyły wtedy milicje
chrześcijańskie, które potem wycofały się z armią izraelską.
Teraz stan posiadania chrześcijan w Libanie jest mniejszy niż 20-30
lat temu. Powoli ten najbardziej zachodni kraj Bliskiego Wschodu
przekształca się strefę islamistyczną.
Dlatego, biorąc to wszystko pod uwagę, należy zachować przy
ocenie tego konfliktu większą wstrzemięźliwość. Celem islamistów
jest zniszczenia państwa Izrael i zepchnięcie Żydów do morza.
Czy byłoby to korzystne dla Europy i Polski? Śmiem wątpić.
Jan
Engelgard
Nr
34-35 (20-27.08.2006)
|