<< powrót

Swastyka i znak Pogodni (2) – Golgota Wileńszczyzny

Andrzej Solak

Po włączeniu Wileńszczyzny w granice Litwy Kowieńskiej w październiku 1939 r., okupanci jęli wprowadzać nowe porządki. Wprawdzie ówczesne litewskie represje wobec ludności polskiej trudno zestawiać z terrorem szalejącym w zaborach niemieckim i sowieckim, tym niemniej na tamtejszych Polaków spadło wiele szykan. Na 220.000 mieszkańców Wilna aż 150.000 uznano za „obcokrajowców”, pozbawionych praw obywatelskich (m.in. nie wolno im było wykonywać określonych zawodów: urzędnika, nauczyciela, adwokata, a nawet kolejarza, aptekarza i kierowcy). Do maja 1940 r. zwolniono z pracy 4.000 polskich nauczycieli, kolejarzy i urzędników. Zlikwidowano polskie szkolnictwo powszechne, średnie i wyższe. Wprowadzono litewski język urzędowy.

W procesach politycznych sądy ferowały drakońskie wyroki. M.in. osądzono i skazano na kary 10-12 lat więzienia kilkudziesięciu dezerterów z wojska litewskiego, którzy zbiegli do Polski w okresie międzywojennym. Drastycznym przypadkiem był proces Stanisława Kondratowicza, mieszkańca Wilna oskarżonego o rozkolportowanie 25 egz. pisma „Narodowiec” i skazanego na... karę śmierci (zamienioną następnie na dożywotnie więzienie). Na ulicach Wilna, a nawet w kościołach dochodziło do bojówkarskich napaści na Polaków, brutalnych pobić, przypadków niszczenia mienia.

Nad prawomyślnością mieszkańców podbitych ziem czuwała policja polityczna – Sauguma. Na początku 1940 r., w rejonie Sejn, jej funkcjonariusze przekazali w ręce Niemców kilka transportów polskich więźniów, skierowanych następnie do obozu koncentracyjnego w Działdowie. W innych przypadkach przewożono zatrzymanych Polaków nad granicę sowiecką i – grożąc zastrzeleniem – zmuszano do jej przekroczenia (osoby te były natychmiast zatrzymywane przez Sowietów, pod zarzutem szpiegostwa).

W czerwcu 1940 r., po inwazji wojsk sowieckich i anektowaniu Litwy, niektórzy funkcjonariusze Saugumy zostali poddani represjom. Inni wszakże bez oporu przeszli w szeregi komunistów, służąc im swym doświadczeniem i wiedzą, w tym kwalifikacjami w zwalczaniu polskiej konspiracji. W ręce NKWD przekazano tysiące teczek osobowych Polaków podejrzanych o działalność niepodległościową. Po wkroczeniu Niemców działalność Saugumy reaktywowano – została podporządkowana Gestapo – a jej funkcjonariusze skwapliwie pospieszyli na służbę u nowych panów.

U boku ludobójców

Po zajęciu Litwy w czerwcu 1941 r. Niemcy utworzyli na tych terenach szereg podporządkowanych sobie formacji policyjnych. Używali ich do najbrudniejszych zadań. Szczególnie porażające wyniki osiągnęło mieszane, niemiecko-litewskie Einsatzkommando 3, operujące na terenie całej Litwy (a także na Łotwie). W Kownie podporządkowana mu kompania litewskiej policji (sformowana z antysowieckich partyzantów) została skierowana do fortu nr VII, gdzie przeprowadzała egzekucje Żydów (tylko w dniach 4 i 6 lipca 1941 r. zabito tam 2.977 osób). Mały, wydzielony pododdział zmotoryzowany Sonderkommando 3/A, dowodzony przez SS-Obersturmführera Heinricha Hammana (miał do dyspozycji tylko 8-10 esesmanów, posiłkowanych przez 80 aktywistów litewskich), w okresie od lipca do listopada 1941 r. zgładził aż 99.700 osób! Raport z 9 lutego 1942 r. ujawnia, że w ciągu minionych siedmiu miesięcy z rąk niemieckich i litewskich funkcjonariuszy Einsatzkommando 3 padło ogółem 138.272 ofiar, w tym 55.556 kobiet i 34.464 dzieci. Raport drobiazgowo wylicza, że wśród zamordowanych było: 136.421 Żydów, 1.064 komunistów, 653 upośledzonych umysłowo oraz 134 inne osoby.

Spece od brudnej roboty

Dla części polityków litewskich formacje policyjne na żołdzie Hitlera miały stać się zalążkiem przyszłej armii narodowej. Nie przeszkadzało im, że oddziały te posłusznie wykonywały najhaniebniejsze zlecenia Niemców, że wykorzystywano je do ujarzmiania innych nacji. Latem 1942 r. aż jedenaście litewskich batalionów policyjnych przebywało poza granicami Litwy – na okupowanych obszarach ZSRS i w Generalnej Guberni, zwalczając tam partyzantkę i uczestnicząc w działaniach eksterminacyjnych. W następnym roku oddział litewski brał udział w tłumieniu powstania w warszawskim getcie. W składzie załogi obozu zagłady na Majdanku znaleźli się policjanci z Litauische Bataillon F/2 oraz Bataillon E/252. Ten ostatni uczestniczył też w operacjach przeciwpartyzanckich na Lubelszczyźnie w czerwcu i lipcu 1944 r.

Morze krwi przelali faszyści litewscy również na Wileńszczyźnie. W maju 1942 r., po zabiciu przez partyzantów sowieckich trzech Niemców w rejonie Święcian, hitlerowcy nakazali litewskiej załodze więzienia na wileńskich Łukiszkach rozstrzelać w odwecie 150 polskich więźniów. Reakcja niemiecka okazała się i tak „umiarkowana”, wobec tego, co z własnej inicjatywy urządzili Litwini polskim mieszkańcom Święcian i ich okolic. Inicjatorem przedsięwzięcia był komendant policji kryminalnej w Święcianach major Jonas Maciulaviczius. W wyniku akcji, przeprowadzonej przez miejscową policję, posiłkowaną przez „strzelców ponarskich”, zmobilizowaną straż leśną oraz pospolite ruszenie litewskich cywilów (w tym nawet młodzieży szkolnej!) w Starych i Nowych Święcianach, w Łyntupach, Sobolkach, Szudowcach, Kaznadziszkach, Hoduciszkach i innych miejscowościach zginęło wtedy łącznie 1.200 Polaków!

Wiele zbrodni popełniła Sauguma. Jedną z najgłośniejszych była obława na zakładników w Wilnie we wrześniu 1943 r. Aresztowano wtedy 140 osób, głównie z kręgów inteligencji (m.in. 14 profesorów Uniwersytetu Stefana Batorego, również nauczycieli, inżynierów, sędziów i adwokatów). Dziesięciu spośród pojmanych rozstrzelano (w tym profesorów Kazimierza Pelczara i Mieczysława Gutkowskiego), a pozostałych umieszczono w obozie pracy przymusowej w Prawieniszkach.

Mistrzowie zbrodni

W okręgu wileńskim działało Sonderkommando 9/B, zaś w jego szeregach 250-osobowy oddział Litwinów. Część z nich wyodrębniła się z czasem w Sonderkommando der Sipo und SD, zwane przez Litwinów Ypatingas Burys (Oddział Specjalny). Polacy zapamiętali ich jako strzelców ponarskich.

W Ponarach (10 km na południowy zachód od Wilna – na zdjęciu), na terenie byłej sowieckiej bazy paliwowej, Niemcy zorganizowali miejsce kaźni. Początkowo mordowało tu niemieckie Sonderkommando SD. Potem sięgnięto po litewskich pomocników.

Policjanci Ypatingas Burys rekrutowali się z szeregów organizacji paramilitarnej Lietuvos Szauliu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich). W lipcu 1941 r. oddział liczył 50 ochotników, potem przez jego szeregi przewinęło się kilkaset osób. Dowodzili oficerowie armii litewskiej – lejtnant Balys Lukoszius i młodszy lejtnant Balys Norvaisza.

Zabijali w Ponarach, również w Niemenczynie, Nowej Wilejce, Oranach, Jaszunach, Trokach, Święcianach... W Ponarach wsparcia udzielali im rodacy z Apsaugos Batalionai (Batalionów Ochronnych) oraz Liteuvos Policija, również Niemcy z SD oraz policja białoruska. Komendantem Ponar był Niemiec, naczelnik więzień wileńskich – SS-Oberscharführer Martin Weiss.

W ponarskim lesie wymordowano wpierw sowieckich jeńców wojennych (7.500), potem Żydów z getta wileńskiego oraz pobliskich miejscowości (Oszmiany, Smorgoń), Polaków, Białorusinów, Cyganów, Tatarów, rosyjskich starowierców, Litwinów-komunistów, żony sowieckich oficerów, w końcu nawet kilkudziesięciu dezerterów z korpusu Plechavicziusa. Podczas egzekucji rozgrywały się dantejskie sceny.

(...) obok innych kobieta z dzieckiem na ręku. Dwoje małych dzieci, silnie uczepionych matczynej spódnicy, zanosi się płaczem. Policjant dopada do nich i kijem zaczyna bić dzieci i matkę (...) wyrywa z jej rąk niemowlę i z rozmachem rzuca do dołu. Kobieta skacze za niemowlęciem, a za nią dzieci. Rozlegają się strzały...” – relacjonował świadek mordu na wileńskich Żydach.

Strzelaliśmy w tył głowy. Była jednak zasada, że kto był z dzieckiem na ręku, musiał stanąć do nas twarzą. Wtedy jeden strzelał do niego, a drugi do dziecka” – zeznawał po wojnie ochotnik Ypatingas Burys. Ponary nazywane są Golgotą Wileńszczyzny. Ilu ludzi tu zginęło? Nie mniej niż kilkadziesiąt tysięcy, wielu badaczy mówi o ponad 100 tysiącach. Liczbę zamordowanych Żydów szacuje się na 56-70 tysięcy, Polaków – na 20 tysięcy. Do tego dalsze tysiące ofiar innych narodowości. Dwudziestokrotnie więcej niż w Katyniu – ilu jednak rodaków słyszało kiedykolwiek o wileńskiej Golgocie?

Zarażeni śmiercią

W nocy z 19 na 20 czerwca 1944 r. w Glinciszkach oddział litewskiej „samoobrony” z Podbrzezia zaatakował patrol aprowizacyjny AK z brygady majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Polacy odpowiedzieli ogniem, kładąc trupem czterech napastników, i zmuszając pozostałych do sromotnej ucieczki. Znów powtórzył się schemat, znany choćby z wcześniejszych „dokonań” LVR. Litwini, nie mogąc sprostać Polakom w uczciwej walce, zrekompensowali to sobie mordując ludność cywilną. W Glinciszkach i Podbrzeziu zabili łącznie 39 osób, nie bacząc na płeć ani wiek ofiar. Lista ofiar budzi grozę: ...Terenia Bałandówna – lat 3... Irenka Matalancówna – lat 3... Władzia Nowicka – lat 6... Bohdan Łukasik – lat 6... Aleksander Szewiel – lat 13... Marian Szewiel – lat 11... Konstanty Wenclewski – lat 9... Jarosław Koneczny – lat 14... Nie oszczędzono też dwóch ciężarnych kobiet, ani 84-letniego staruszka...

Na wieść o masakrze „Łupaszko” natychmiast poderwał swą brygadę i pospieszył na pomoc. Przybyli za późno. Mogli tylko pogrzebać ciała rozstrzelanych. To, co nastąpiło później, było tylko rozwinięciem dotychczasowego koszmaru. „Łupaszko”, zaszokowany obrazem pomordowanych kobiet i dzieci, bez porozumienia z dowództwem okręgu, ruszył ze swoim oddziałem na Dubinki, gdzie mieszkały rodziny niektórych policjantów z Podbrzezia. Wieść o samowolnym odwecie szybko dotarła do Komendanta Okręgu Wileńskiego AK ppłk Krzyżanowskiego „Wilka”. Ten natychmiast wysłał gońca do „Łupaszki” z rozkazem przerwania akcji.

Goniec nie dotarł na czas. „Łupaszko” zdobył Dubinki i rozgromił tamtejszy posterunek policji. A potem jego ludzie wywlekli z domów i rozstrzelali kilka rodzin litewskich, również omyłkowo dwoje Polaków. Znowu wśród ofiar znalazły się kobiety i dzieci. Polski odwet (czy też kontrodwet) pochłonął 27 ofiar.

Czyn „Łupaszki”, bezprecedensowy w dziejach wileńskiej Armii Krajowej, był złamaniem rozkazu Komendanta Krzyżanowskiego „Wilka” z 12 kwietnia 1944 r., kategorycznie zabraniającego represji wobec cywilów. Ostro ocenili majora „Łupaszkę” towarzysze broni. Roman Korab-Żebryk, były zastępca dowódcy 1 Brygady Wileńskiej AK, stwierdził bez ogródek: „Ten pojedynczy przypadek w historii AK na Wileńszczyźnie – zbiorowego mordu na cywilnej ludności - jest zbrodnią, która splamiła honor Armii Krajowej. Takie postępowanie obce było etosowi AK. Nie mogą tej zbrodni usprawiedliwić nadzwyczajne okoliczności – zrozumiałe wzburzenie całego oddziału na wieść o wymordowaniu w Glinciszkach prawie 40 Polaków, w tym ciężarnych kobiet, starców i dzieci. Mogą one jedynie stanowić okoliczność łagodzącą”.

Ktoś powie, że to zbyt surowe słowa, jeśli pamięta się, co „łupaszkowcy” ujrzeli w Glinciszkach. Ale w ów straszny czerwcowy dzień na twarzyczkach dzieci z Dubinek – czteroletniego Wituka Górskiego, rocznego Franka Rymkiewicza, i innych – malowało się takie samo przerażenie, jak na twarzach polskich dzieci z Glinciszek. Najmłodsza ofiara polskiego odwetu – Rimuk Rymkiewicz – miał zaledwie dwa miesiące. Tego nie usprawiedliwi nic. Niech barbarzyńcy niemieccy, ukraińscy, litewscy, tudzież ich spadkobiercy – niech oni uzasadniają, usprawiedliwiają czy bagatelizują „wojenną konieczność” zabijania niemowląt. Nam tego czynić nie wolno.

„Ludobójcy z AK”?

Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1990 r., tamtejszą prasę zalała fala publikacji zohydzających dziedzictwo Armii Krajowej. Polskiej partyzantce postawiono zarzut „bandytyzmu”, skądinąd zaczerpnięty z propagandy hitlerowskiej (zob. „Polnische Banditen”) oraz sowieckiej („kontrrewolucyjne bandy białopolaków”). Niebywałą podłością i monstrualnym łgarstwem było oskarżanie Polaków o dokonanie... ludobójstwa ludności litewskiej (!!!). Głośny swego czasu film dokumentalny „Armia Krajowa na Litwie. Ślepy zaułek historii” w reż. Rimasa Bruzasa, serwował widzom wyssane z palca „rewelacje” – o rozkazie Krzyżanowskiego „Wilka”, rzekomo nakazującym mordowanie 70 Litwinów za jednego zabitego Polaka, o kolaboracji AK z Niemcami i Sowietami itp.

Jakież to „bandyckie napaści” miała popełniać strona polska? Ot, choćby „obrabowywanie” litewskich policjantów z broni i mundurów, rozbrajanie posterunków, rozbijanie urzędów, akcje zaopatrzeniowe w sklepach państwowych... Potyczki z wojskiem i policją, wykonywanie wyroków na konfidentach, wymierzanie chłosty kolaborantom... Były to dokładnie takie same działania, jak przejawy aktywności litewskiego antykomunistycznego ruchu oporu po 1944 r., którymi (słusznie!) chlubią się dziś Litwini.

Jakie „akty ludobójstwa” splamiły dorobek AK? Okazuje się, że z konkretnych, potwierdzonych zdarzeń współcześni szowiniści litewscy eksploatują zawzięcie przedstawioną wyżej zbrodnię popełnioną na 27 mieszkańcach Dubinek – odosobnione zdarzenie, dokonane samowolnie, pod wpływem wstrząsu wywołanego wcześniejszą masakrą w Glinciszkach. A przecież litewscy policjanci w służbie Hitlera wymordowali (samodzielnie lub wspólnie z Niemcami) kilkaset tysięcy ludzi – w większości obywateli Rzeczypospolitej narodowości polskiej i żydowskiej, również białoruskiej, rosyjskiej, tatarskiej i cygańskiej, a ponadto tysiące sowieckich jeńców wojennych i ludności cywilnej na okupowanych terenach ZSRS – zgładzonych z wyrachowaniem, na zimno, w ramach planowego „oczyszczania” imperium europejskiego Hitlera z „podludzi”, z „gorszych i niepełnowartościowych” ras i narodów.

I jaką to „kolaboracją” splamili się Polacy? Czy to nasz kraj wziął udział, we wrześniu 1939 r., wspólnie z Hitlerem i Stalinem, w rozbiorze Litwy...? Czy to Polacy uciskali wtedy ludność Wileńszczyzny, odmawiając jej praw obywatelskich, skazując na śmierć za garść ulotek, wydając aresztowanych w ręce SS i NKWD...? Czy to Polacy zaciągali się tłumnie w szeregi Einsatzkommando, Ypatingas Burys, Apsaugos Batalionai, Litauische Sonderverbände czy Żemaicziu Divizijaje...?

We wspomnianym wyżej rozkazie z 12 kwietnia 1944 r. podpułkownik „Wilk” Krzyżanowski nakazywał żołnierzom Okręgu Wileńskiego AK:

  1. Ludność cywilna bez różnicy narodowości i wyznania (Polak, Litwin, Białorusin, Żyd, katolik, prawosławny) musi być traktowana jednakowo i sprawiedliwie. Żadne nadużycia w stosunku do ludności cywilnej nie mogą mieć miejsca. Ich życie i mienie musi być ochraniane przez AK. (...)

  1. Jeniec musi być traktowany należycie w myśl przepisów prawa międzynarodowego. Wróg ranny musi być opatrzony i pozostawiony na opiece ludności miejscowej. Żołnierz polski, który źle obchodzi się z jeńcem lub rannym wrogiem, będzie karany do kary śmierci włącznie. (...)

Czy jakikolwiek dowódca litewskich formacji wojskowo-policyjnych z okresu II wojny światowej może poszczycić się taką rycerskością?

Koniec

Andrzej Solak

www.krzyzowiec.prv.pl

Nr 17 (23.04.2006)