Po włączeniu Wileńszczyzny w granice Litwy Kowieńskiej w
październiku 1939 r., okupanci jęli wprowadzać nowe porządki.
Wprawdzie ówczesne litewskie represje wobec ludności polskiej
trudno zestawiać z terrorem szalejącym w zaborach niemieckim i
sowieckim, tym niemniej na tamtejszych Polaków spadło wiele
szykan. Na 220.000 mieszkańców Wilna aż 150.000 uznano za
„obcokrajowców”, pozbawionych praw obywatelskich
(m.in. nie wolno im było wykonywać określonych zawodów:
urzędnika, nauczyciela, adwokata, a nawet kolejarza, aptekarza i
kierowcy). Do maja 1940 r. zwolniono z pracy 4.000 polskich
nauczycieli, kolejarzy i urzędników. Zlikwidowano polskie
szkolnictwo powszechne, średnie i wyższe. Wprowadzono litewski język
urzędowy.
W procesach politycznych sądy ferowały drakońskie
wyroki. M.in. osądzono i skazano na kary 10-12 lat więzienia
kilkudziesięciu dezerterów z wojska litewskiego, którzy
zbiegli do Polski w okresie międzywojennym. Drastycznym przypadkiem
był proces Stanisława Kondratowicza, mieszkańca Wilna
oskarżonego o rozkolportowanie 25 egz. pisma „Narodowiec”
i skazanego na... karę śmierci (zamienioną następnie na dożywotnie
więzienie). Na ulicach Wilna, a nawet w kościołach dochodziło do
bojówkarskich napaści na Polaków, brutalnych pobić,
przypadków niszczenia mienia.
Nad prawomyślnością mieszkańców podbitych ziem
czuwała policja polityczna – Sauguma. Na początku 1940 r., w
rejonie Sejn, jej funkcjonariusze przekazali w ręce Niemców
kilka transportów polskich więźniów, skierowanych
następnie do obozu koncentracyjnego w Działdowie. W innych
przypadkach przewożono zatrzymanych Polaków nad granicę
sowiecką i – grożąc zastrzeleniem – zmuszano do jej
przekroczenia (osoby te były natychmiast zatrzymywane przez Sowietów,
pod zarzutem szpiegostwa).
W czerwcu 1940 r., po inwazji wojsk sowieckich i
anektowaniu Litwy, niektórzy funkcjonariusze Saugumy zostali
poddani represjom. Inni wszakże bez oporu przeszli w szeregi
komunistów, służąc im swym doświadczeniem i wiedzą, w tym
kwalifikacjami w zwalczaniu polskiej konspiracji. W ręce NKWD
przekazano tysiące teczek osobowych Polaków podejrzanych o
działalność niepodległościową. Po wkroczeniu Niemców
działalność Saugumy reaktywowano – została podporządkowana
Gestapo – a jej funkcjonariusze skwapliwie pospieszyli na
służbę u nowych panów.
U
boku ludobójców
Po zajęciu Litwy w czerwcu 1941 r. Niemcy utworzyli na
tych terenach szereg podporządkowanych sobie formacji policyjnych.
Używali ich do najbrudniejszych zadań. Szczególnie porażające
wyniki osiągnęło mieszane, niemiecko-litewskie
Einsatzkommando 3, operujące na terenie całej Litwy (a także na
Łotwie). W Kownie podporządkowana mu kompania litewskiej
policji (sformowana z antysowieckich partyzantów) została
skierowana do fortu nr VII, gdzie przeprowadzała egzekucje Żydów
(tylko w dniach 4 i 6 lipca 1941 r. zabito tam 2.977 osób).
Mały, wydzielony pododdział zmotoryzowany Sonderkommando 3/A,
dowodzony przez SS-Obersturmführera Heinricha Hammana
(miał do dyspozycji tylko 8-10 esesmanów, posiłkowanych przez
80 aktywistów litewskich), w okresie od lipca do listopada
1941 r. zgładził aż 99.700 osób! Raport
z 9 lutego 1942 r. ujawnia, że w ciągu minionych siedmiu miesięcy z
rąk niemieckich i litewskich funkcjonariuszy Einsatzkommando 3
padło ogółem 138.272 ofiar, w tym 55.556 kobiet i 34.464
dzieci. Raport drobiazgowo wylicza, że wśród zamordowanych
było: 136.421 Żydów, 1.064 komunistów, 653
upośledzonych umysłowo oraz 134 inne osoby.
Spece
od brudnej roboty
Dla części polityków litewskich formacje
policyjne na żołdzie Hitlera miały stać się zalążkiem przyszłej armii
narodowej. Nie przeszkadzało im, że oddziały te posłusznie wykonywały
najhaniebniejsze zlecenia Niemców, że wykorzystywano je do
ujarzmiania innych nacji. Latem 1942 r. aż jedenaście litewskich
batalionów policyjnych przebywało poza granicami Litwy –
na okupowanych obszarach ZSRS i w Generalnej Guberni, zwalczając tam
partyzantkę i uczestnicząc w działaniach eksterminacyjnych. W
następnym roku oddział litewski brał udział w tłumieniu powstania w
warszawskim getcie. W składzie załogi obozu zagłady na Majdanku
znaleźli się policjanci z Litauische Bataillon F/2 oraz Bataillon
E/252. Ten ostatni uczestniczył też w operacjach
przeciwpartyzanckich na Lubelszczyźnie w czerwcu i lipcu 1944 r.
Morze krwi przelali faszyści litewscy również na
Wileńszczyźnie. W maju 1942 r., po zabiciu przez partyzantów
sowieckich trzech Niemców w rejonie Święcian, hitlerowcy
nakazali litewskiej załodze więzienia na wileńskich Łukiszkach
rozstrzelać w odwecie 150 polskich więźniów. Reakcja niemiecka
okazała się i tak „umiarkowana”, wobec tego, co z własnej
inicjatywy urządzili Litwini polskim mieszkańcom Święcian i ich
okolic. Inicjatorem przedsięwzięcia był komendant policji kryminalnej
w Święcianach major Jonas Maciulaviczius. W wyniku akcji,
przeprowadzonej przez miejscową policję, posiłkowaną przez „strzelców
ponarskich”, zmobilizowaną straż leśną oraz pospolite ruszenie
litewskich cywilów (w tym nawet młodzieży szkolnej!) w Starych
i Nowych Święcianach, w Łyntupach, Sobolkach, Szudowcach,
Kaznadziszkach, Hoduciszkach i innych miejscowościach zginęło wtedy
łącznie 1.200 Polaków!
Wiele zbrodni popełniła Sauguma. Jedną z
najgłośniejszych była obława na zakładników w Wilnie we
wrześniu 1943 r. Aresztowano wtedy 140 osób, głównie z
kręgów inteligencji (m.in. 14 profesorów Uniwersytetu
Stefana Batorego, również nauczycieli, inżynierów,
sędziów i adwokatów). Dziesięciu spośród
pojmanych rozstrzelano (w tym profesorów Kazimierza Pelczara i
Mieczysława Gutkowskiego), a pozostałych umieszczono w obozie pracy
przymusowej w Prawieniszkach.
Mistrzowie
zbrodni
W okręgu wileńskim działało Sonderkommando 9/B, zaś w
jego szeregach 250-osobowy oddział Litwinów. Część z nich
wyodrębniła się z czasem w Sonderkommando der Sipo und SD, zwane
przez Litwinów Ypatingas Burys (Oddział Specjalny). Polacy
zapamiętali ich jako strzelców ponarskich.
W Ponarach (10 km na południowy zachód od Wilna –
na zdjęciu), na terenie byłej sowieckiej bazy paliwowej, Niemcy
zorganizowali miejsce kaźni. Początkowo mordowało tu niemieckie
Sonderkommando SD. Potem sięgnięto po litewskich pomocników.
Policjanci Ypatingas Burys rekrutowali się z szeregów
organizacji paramilitarnej Lietuvos Szauliu Sajunga (Związek
Strzelców Litewskich). W lipcu 1941 r. oddział liczył 50
ochotników, potem przez jego szeregi przewinęło się kilkaset
osób. Dowodzili oficerowie armii litewskiej – lejtnant
Balys Lukoszius i młodszy lejtnant Balys Norvaisza.
Zabijali w Ponarach, również w
Niemenczynie, Nowej Wilejce, Oranach, Jaszunach, Trokach,
Święcianach... W Ponarach wsparcia udzielali im rodacy z Apsaugos
Batalionai (Batalionów Ochronnych) oraz Liteuvos Policija,
również Niemcy z SD oraz policja białoruska. Komendantem Ponar
był Niemiec, naczelnik więzień wileńskich – SS-Oberscharführer
Martin Weiss.
W ponarskim lesie wymordowano wpierw sowieckich jeńców
wojennych (7.500), potem Żydów z getta wileńskiego oraz
pobliskich miejscowości (Oszmiany, Smorgoń), Polaków,
Białorusinów, Cyganów, Tatarów, rosyjskich
starowierców, Litwinów-komunistów, żony
sowieckich oficerów, w końcu nawet kilkudziesięciu dezerterów
z korpusu Plechavicziusa. Podczas egzekucji rozgrywały się dantejskie
sceny.
„ (...) obok innych kobieta z dzieckiem na
ręku. Dwoje małych dzieci, silnie uczepionych matczynej spódnicy,
zanosi się płaczem. Policjant dopada do nich i kijem zaczyna bić
dzieci i matkę (...) wyrywa z jej rąk niemowlę i z rozmachem rzuca do
dołu. Kobieta skacze za niemowlęciem, a za nią dzieci. Rozlegają się
strzały...” – relacjonował świadek mordu na
wileńskich Żydach.
„Strzelaliśmy w tył głowy. Była jednak zasada,
że kto był z dzieckiem na ręku, musiał stanąć do nas twarzą. Wtedy
jeden strzelał do niego, a drugi do dziecka” –
zeznawał po wojnie ochotnik Ypatingas Burys. Ponary nazywane są
Golgotą Wileńszczyzny. Ilu ludzi tu zginęło? Nie mniej niż
kilkadziesiąt tysięcy, wielu badaczy mówi o ponad 100
tysiącach. Liczbę zamordowanych Żydów szacuje się na 56-70
tysięcy, Polaków – na 20 tysięcy. Do tego dalsze tysiące
ofiar innych narodowości. Dwudziestokrotnie więcej niż w Katyniu –
ilu jednak rodaków słyszało kiedykolwiek o wileńskiej
Golgocie?
Zarażeni
śmiercią
W nocy z 19 na 20 czerwca 1944 r. w Glinciszkach oddział
litewskiej „samoobrony” z Podbrzezia zaatakował patrol
aprowizacyjny AK z brygady majora Zygmunta Szendzielarza
„Łupaszki”. Polacy odpowiedzieli ogniem, kładąc
trupem czterech napastników, i zmuszając pozostałych do
sromotnej ucieczki. Znów powtórzył się schemat, znany
choćby z wcześniejszych „dokonań” LVR. Litwini, nie mogąc
sprostać Polakom w uczciwej walce, zrekompensowali to sobie mordując
ludność cywilną. W Glinciszkach i Podbrzeziu zabili łącznie 39 osób,
nie bacząc na płeć ani wiek ofiar. Lista ofiar budzi grozę:
...Terenia Bałandówna – lat 3... Irenka Matalancówna
– lat 3... Władzia Nowicka – lat 6... Bohdan Łukasik –
lat 6... Aleksander Szewiel – lat 13... Marian Szewiel –
lat 11... Konstanty Wenclewski – lat 9... Jarosław Koneczny –
lat 14... Nie oszczędzono też dwóch ciężarnych kobiet, ani
84-letniego staruszka...
Na wieść o masakrze „Łupaszko” natychmiast
poderwał swą brygadę i pospieszył na pomoc. Przybyli za późno.
Mogli tylko pogrzebać ciała rozstrzelanych. To, co nastąpiło później,
było tylko rozwinięciem dotychczasowego koszmaru. „Łupaszko”,
zaszokowany obrazem pomordowanych kobiet i dzieci, bez porozumienia z
dowództwem okręgu, ruszył ze swoim oddziałem na Dubinki, gdzie
mieszkały rodziny niektórych policjantów z Podbrzezia.
Wieść o samowolnym odwecie szybko dotarła do Komendanta Okręgu
Wileńskiego AK ppłk Krzyżanowskiego „Wilka”. Ten
natychmiast wysłał gońca do „Łupaszki” z rozkazem
przerwania akcji.
Goniec nie dotarł na czas. „Łupaszko” zdobył
Dubinki i rozgromił tamtejszy posterunek policji. A potem jego ludzie
wywlekli z domów i rozstrzelali kilka rodzin litewskich,
również omyłkowo dwoje Polaków. Znowu wśród
ofiar znalazły się kobiety i dzieci. Polski odwet (czy też
kontrodwet) pochłonął 27 ofiar.
Czyn „Łupaszki”, bezprecedensowy w dziejach
wileńskiej Armii Krajowej, był złamaniem rozkazu Komendanta
Krzyżanowskiego „Wilka” z 12 kwietnia 1944 r.,
kategorycznie zabraniającego represji wobec cywilów. Ostro
ocenili majora „Łupaszkę” towarzysze broni. Roman
Korab-Żebryk, były zastępca dowódcy 1 Brygady Wileńskiej
AK, stwierdził bez ogródek: „Ten pojedynczy
przypadek w historii AK na Wileńszczyźnie – zbiorowego mordu na
cywilnej ludności - jest zbrodnią, która splamiła honor Armii
Krajowej. Takie postępowanie obce było etosowi AK. Nie mogą tej
zbrodni usprawiedliwić nadzwyczajne okoliczności – zrozumiałe
wzburzenie całego oddziału na wieść o wymordowaniu w Glinciszkach
prawie 40 Polaków, w tym ciężarnych kobiet, starców i
dzieci. Mogą one jedynie stanowić okoliczność łagodzącą”.
Ktoś powie, że to zbyt surowe słowa, jeśli pamięta się,
co „łupaszkowcy” ujrzeli w Glinciszkach. Ale w ów
straszny czerwcowy dzień na twarzyczkach dzieci z Dubinek –
czteroletniego Wituka Górskiego, rocznego Franka Rymkiewicza,
i innych – malowało się takie samo przerażenie, jak na twarzach
polskich dzieci z Glinciszek. Najmłodsza ofiara polskiego odwetu –
Rimuk Rymkiewicz – miał zaledwie dwa miesiące. Tego nie
usprawiedliwi nic. Niech barbarzyńcy niemieccy, ukraińscy, litewscy,
tudzież ich spadkobiercy – niech oni uzasadniają,
usprawiedliwiają czy bagatelizują „wojenną konieczność”
zabijania niemowląt. Nam tego czynić nie wolno.
„Ludobójcy
z AK”?
Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1990 r.,
tamtejszą prasę zalała fala publikacji zohydzających dziedzictwo
Armii Krajowej. Polskiej partyzantce postawiono zarzut „bandytyzmu”,
skądinąd zaczerpnięty z propagandy hitlerowskiej (zob. „Polnische
Banditen”) oraz sowieckiej („kontrrewolucyjne
bandy białopolaków”). Niebywałą podłością i
monstrualnym łgarstwem było oskarżanie Polaków o dokonanie...
ludobójstwa ludności litewskiej (!!!). Głośny swego czasu film
dokumentalny „Armia Krajowa na Litwie. Ślepy zaułek
historii” w reż. Rimasa Bruzasa, serwował widzom
wyssane z palca „rewelacje” – o rozkazie
Krzyżanowskiego „Wilka”, rzekomo nakazującym mordowanie
70 Litwinów za jednego zabitego Polaka, o kolaboracji AK z
Niemcami i Sowietami itp.
Jakież to „bandyckie napaści” miała
popełniać strona polska? Ot, choćby „obrabowywanie”
litewskich policjantów z broni i mundurów, rozbrajanie
posterunków, rozbijanie urzędów, akcje zaopatrzeniowe w
sklepach państwowych... Potyczki z wojskiem i policją, wykonywanie
wyroków na konfidentach, wymierzanie chłosty kolaborantom...
Były to dokładnie takie same działania, jak przejawy aktywności
litewskiego antykomunistycznego ruchu oporu po 1944 r., którymi
(słusznie!) chlubią się dziś Litwini.
Jakie „akty ludobójstwa”
splamiły dorobek AK? Okazuje się, że z konkretnych, potwierdzonych
zdarzeń współcześni szowiniści litewscy eksploatują zawzięcie
przedstawioną wyżej zbrodnię popełnioną na 27 mieszkańcach Dubinek –
odosobnione zdarzenie, dokonane samowolnie, pod wpływem wstrząsu
wywołanego wcześniejszą masakrą w Glinciszkach. A przecież litewscy
policjanci w służbie Hitlera wymordowali (samodzielnie lub wspólnie
z Niemcami) kilkaset tysięcy ludzi – w większości obywateli
Rzeczypospolitej narodowości polskiej i żydowskiej, również
białoruskiej, rosyjskiej, tatarskiej i cygańskiej, a ponadto tysiące
sowieckich jeńców wojennych i ludności cywilnej na okupowanych
terenach ZSRS – zgładzonych z wyrachowaniem, na zimno, w ramach
planowego „oczyszczania” imperium europejskiego Hitlera z
„podludzi”, z „gorszych i niepełnowartościowych”
ras i narodów.
I jaką to „kolaboracją” splamili się Polacy?
Czy to nasz kraj wziął udział, we wrześniu 1939 r., wspólnie z
Hitlerem i Stalinem, w rozbiorze Litwy...? Czy to Polacy uciskali
wtedy ludność Wileńszczyzny, odmawiając jej praw obywatelskich,
skazując na śmierć za garść ulotek, wydając aresztowanych w ręce SS i
NKWD...? Czy to Polacy zaciągali się tłumnie w szeregi
Einsatzkommando, Ypatingas Burys, Apsaugos Batalionai,
Litauische Sonderverbände czy Żemaicziu Divizijaje...?
We wspomnianym wyżej rozkazie z 12 kwietnia 1944 r.
podpułkownik „Wilk” Krzyżanowski nakazywał żołnierzom
Okręgu Wileńskiego AK:
Ludność cywilna bez różnicy narodowości i
wyznania (Polak, Litwin, Białorusin, Żyd, katolik, prawosławny) musi
być traktowana jednakowo i sprawiedliwie. Żadne nadużycia w stosunku
do ludności cywilnej nie mogą mieć miejsca. Ich życie i mienie musi
być ochraniane przez AK. (...)
Jeniec musi być traktowany należycie w myśl
przepisów prawa międzynarodowego. Wróg ranny musi być
opatrzony i pozostawiony na opiece ludności miejscowej. Żołnierz
polski, który źle obchodzi się z jeńcem lub rannym wrogiem,
będzie karany do kary śmierci włącznie. (...)
Czy jakikolwiek dowódca litewskich formacji
wojskowo-policyjnych z okresu II wojny światowej może poszczycić się
taką rycerskością?
Koniec
Andrzej Solak
www.krzyzowiec.prv.pl
Nr 17 (23.04.2006)
|